To był piękny, słoneczny poranek. Wyciągnęłam się, obmyłam pysk, wytarłam go ścierką i powoli wyszłam z jaskini. Ptaki ćwierkały, a liście szeleściły. Wzięłam duży oddech. Jak codziennie zrobiłam mały patrol po całej naszej Sforze i sprawdziłam, czy wszyscy wstali. Okazało się, że wszyscy (gdyby nie to bym ich nie budziła ) już nie śpią. Chciałam z kimś pogadać, ponieważ moje obowiązki poranne już wykonałam. Zobaczyłam Stellę siedziała sama, przy swojej jaskini.
- Witaj Stella. - Powiedziałam z uśmiechem. Suczka odwróciła się nagle, po prostu się mnie przestraszyła. - Coś się stało?
- Nie, nie nic. Po prostu nie zauważyłam, że do mnie podchodzisz...
- Czemu siedzisz tak sama? Nic nie robisz, z nikim nie rozmawiasz...
- Sama nie wiem...tak jest i tyle.
- Pogadamy?
- Dobrze...
- To...jak tam u ciebie?
- Po staremu... - Nastała niezręczna cisza. - A jak u ciebie.
- Też po staremu...w Sforze wiele się nie dzieje, bo jest jeszcze mało członków...
- Ta...
- No... - Niezręczna cisza wróciła.
< Stella? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz